Dzień był piękny. Przed delikatnie
falujące, muskane letnim wiaterkiem zasłonki przebijały się
ciepłe promienie słoneczne padające na kolorowe czasopismo Mary,
które akurat czytała. Siedziała na podłodze, oparta o wielkie
łóżko na którym siedziała Layla. Dziewczyna wypoczywała siedząc
pod baldachimem swojego łóżka, spoglądając z zainteresowaniem na
swoje paznokcie. Wszystkie ruchy wykonywała z gracją, marszcząc
czasami nos i brwi, wydymając usta i przekrzywiając głowę,
próbując spojrzeć na paznokcie pod innym kątem.
- Chyba jutro przejdę się do
kosmetyczki, chociaż ta hołota pewnie i tak nie zauważyłaby
różnicy między kaszmirem a lnianą szmatą - powiedziała
spokojnie i spojrzała na swoją przyjaciółkę, do której się
uśmiechnęła ze swojego świetnego dowcipu, wyrywając Mary z
świata pięknych ludzi i gorących ploteczek na temat wschodzących
gwiazdeczek. Miała kręćka na punkcie bycia zawsze na bieżąco i
znajomości wszystkich nowinek.
Szatynka rzuciła kątem oka na
blondynkę słuchając, co ma do powiedzenia.
- Dziwisz się? Kiedy ostatnim razem
byłam u kosmetyczki ta dziewucha pomyliła kolor Błękity thnarda z
błękitnym turnbulla! - odpowiedziała marszcząc brwi.
Na prawdę
nie mogła pojąć jak można pomylić te dwa, nie podobne do siebie
odcienie niebieskiego. Ona mogłaby odróżnić te kolory choćby w
półmroku, jednym okiem. Layla zaś prychnęła krótko w
odpowiedzi, pokazując pogardę dla niekompetentnej kosmetyczki. Obie
spojrzały na telewizor, w którym akurat pokazywana była najnowsza
kolekcja ubrań na pokazie mody ich ulubionego projektanta. Piękne,
zgrabne kobiety przechadzające się w uroczej, koronkowej bieliźnie.
Rose wiele razy wyobrażała się właśnie na takim pokazie,
przechadzającą się i kąpiącą w świetle reflektorów, pożądana
i zajadana wzrokiem przed mężczyzn, będąca obiektem zazdrości u
wielu kobiet. Była bardzo świadoma swoich możliwości, wiedziała,
że nie jest jakimś tam brzydkim kaczątkiem, tylko piękną, młodą
kobietą, w dodatku bogatą i zadbaną. Przecież faceci to
uwielbiają! Twierdziła, że nie brakuje jej niczego, wabiła by
mężczyzn a później łamała im serca, bo nie lubi długich
związków, przywiązywania się.. o nie, to nie dla niej. Jej płeć
przeciwna służyła tylko do zapełnienia pewnej pustki, do zabawy i
nie chciała nic więcej. A gdyby do tego zrobiła wielką karierę
to nikt nie mógłby się jej już oprzeć.
W tym momencie młodsza z dziewcząt
uniosła nogę i wskazała stopą na ekran, by zwrócić uwagę Mary
na właśnie przechadzającą się Mirandę Kerr.
- Myślisz, że w końcu coś się
zmieni w szkole? Na przykład wywalą tych biedaków i nieudaczników,
a tych wszystkich brzydali zamienią na kogoś, na kim by można
chociaż oko zawiesić? - zapytała, nie spuszczając wzroku z
brunetki w telewizji.
- Masz rację, kto by pomyślał, że w
szkole prywatnej będzie tyle biedoty? - ucięła, myśląć przez
chwilę -Chociaż... Niektórzy chłopacy są całkiem-całkiem, nie
sądzisz?
Mówiąc to uśmiechnęła się
tajemniczo, tak jakby mając kogoś konkretnego na myśli, choć
wcale tak nie było. Widząc, jak koleżanka bierze łyk swojej kawy
szatynka przypomniała o swojej gorącej czekoladzie, która już
pewnie zdążyła trochę wystygnąć, wstała, podeszła do stolika,
który był przeciwko łóżka i wzięła do ręki kubek, po czym
usiadła na łóżku koło przyjaciółki.
Layla uniosła jedną brew i przyjrzała
się badawczo Mary, ta jakby czegoś się domyślała. Zaczęła ją
świdrować wzrokiem aż na wylot, chcąc się czegoś dowiedzieć.
- Czyżby? Złotko, czy ja o czymś
nie wiem? - dopytywała nadal.
- Zapewniam cię, że wiesz o wszystkim
- zapewniła ją Rose, po czym wzięła łyk chłodnego już napoju.
Nie dawała się przycisnąć koleżance i po prostu odwróciła
głowę. Ona zaś mruknęła cicho, jakby z niezadowolenia i znowu
zaczęła wpatrywać się w wychudzone modelki na ekranie. Tym razem
po wybiegu przechadzała się piękna Adriana Lima.
***
Jej willa nie była wcale daleko od
miejsca zamieszkania Layly, więc Rose postanowiła wrócić do domu
na piechotę. Było ciepło, słońce świeciło dość intensywnie,
lecz delikatny, chłodny wiaterek owiewający skórę dziewczyny
chłodził trochę jej rozgrzane ciało. Jej kolorowa, zwiewna
sukienka z kwiatowym motywem falowała kiedy dziewczyna stawiała
kroki na wysokich, czerwonych szpilkach. Zawsze chodziła dumnie, w
głową w górze, jakby chciała pokazać swoją wyższość nad
innym i ukazać im swoją pogardę do nich. Z gracją stawiała każdy
krok, jakby była urodzona w butach na wysokim obcasie. Na nosie
miała przyciemnione okulary z pozłacanymi bokami, z logo firmy
swojego ojca, który był świetnym projektantem.
Przechodząc rzuciła okiem na ( według
niej ) obskurny internat w którym mieszkało sporo osób z jej
szkoły, czyli ludzie spoza miasta, biedota i cała reszta. Cieszyła
się, że nie narzeka na brak pieniędzy i nie musi mieszkać w takim
okropnym miejscu, żyjąc w gromadzie i na kupie, tylko codziennie
wraca do swojego kochanego, zadbanego i dużego domu, ma własny
pokój, własną łazienkę, garderoby, szafy powypychane po brzegi
ogromną ilością ubrań i butów, sprzątaczkę która utrzymuje
wszystko w ładzie i porządku i jest na każde jej wezwanie.
Traktuje ją też jak spoją koleżankę i dobrą kobietę, z którą
można porozmawiać. O dziwo wszystkich ludzi, który pracują w jej
domu ( sprzątaczka, ogrodnik, nauczycielka jazdy konnej) traktuje
jak swoich dobrych znajomych i zapomina o ich gorszym statusie
materialnym.
Wchodziła właśnie w uliczkę, w
której mieszkała. Była to spokojniejsza część miasta, gdyż jej
rodzice nie lubili ulicznego gwaru i tłoku panującego w samym
centrum miasta. Ona też wolała ciszę i spokój panujący tutaj.
Spokojna, bezpieczna okolica do życia i mieszkania.
Przystanęła przy furtce domu z
numerem 20, wstukując kod. Spojrzała na zegarek w telefonie i była godzina 18,
czyli dokładnie ta, o której miała być w domu.
- Zawsze punktualnie – mruknęła do
siebie, chowając komórkę do torebki na pasku.
Byłam bardzo ciekawa drugiej z naszych szkolnych Królowych Śniegu i to co nam zaserwowałaś niewiele się różni od moich wyobrażeń. Fajnie, że mamy takie duo, zawsze doda całej historii trochę pikanterii. Na pewno dają spore pole do popisu, także czekam z niecierpliwością na dalsze rozdziały. A jeśli czegoś miałabym się czepić to trochę nie do końca rozumiem dlaczego ci, którzy dla niej pracują to dobrzy znajomi i wcale ich nie ocenia po statusie materialnym, a tymi, którzy pracują gdzie indziej już tak, ale to w sumie nie jest aż tak istotne.
OdpowiedzUsuńDużo weny życzę i mam nadzieję, że nowy rozdział ukaże się wkrótce!
Dziewczyny są mega napuszone, ale taka ich rola. Właściwie lubię te klimaty mean girls, więc nie narzekam ;) Mało mogliśmy poznań Mary, ale wiem, że wszystko jeszcze przed nami, więc czekam więcej, a szczególnie na jakieś rozmowy z osobami, którymi dziewczyna pogardza.
OdpowiedzUsuńRozkręcamy się generalnie! ;)
Nie wiem czemu ale strasznie ciężko mi jest pisać za Mary. nie potrafię się wczuć w to bycie taką wyniosłą bogaczką xd
UsuńJa też kocham mean girls (jak chyba większość :D). Jest Ci pewnie trudno dlatego, że to chyba Twoja pierwsza postać w tym klimacie, ale jak się wczujesz to już pójdzie jak z płatka.
OdpowiedzUsuńPóki co niewiele wiemy o Mary, ale mam nadzieję, że to się szybko zmieni :) Trochę mi brakowało opisów, przede wszystkim opisów jak Mary widzi Laylę. Dowiadujemy się tylko, że to jej przyjaciółka i tyle. Gdybym nie znała serii to miałabym problem żeby ją sobie wyobrazić.
Poza tym bardzo ładnie. Lubię czytać Twoje notki, są zawsze takie lekkie :)
Pozdrawiam, Tośka
Meeeh, zabrakło mi trochę opisów, bo prawdę mówiąc, to nie za wiele idzie się dowiedzieć z tej notki o Mary, a szkoda, bo liczyłam na to, by ją lepiej poznać :(.
OdpowiedzUsuńUciekła Ci część dialogu, ale spoko, spoko, nic się nie stało :D.
Daj nam więcej Mary <3
Ade.
P.S. *Layli, a nie Layly :)
Wiedziałam, że coś mi uciekło :/
UsuńMiły dla oka obrazek, niestety nie wniósł zbyt wiele do całości historii. Mam nadzieję, że w kolejnych notkach dasz nam poznać Mary bliżej ,w szczególności jej światopogląd. Najbardziej podobała mi się część, w której Mary opisuje swój stosunek do idealności własnego ciała i mężczyzn, którzy służą jedynie do zaspakajania jej zachcianek i... łamania im serc. Typowa famme fatale - dobry pomysł, mam nadzieję, że go rozwiniesz.
OdpowiedzUsuńŻyczę wena, czekam na kolejną notkę,
Marcela