- To był naprawdę pracowity dzień!
Osiem lekcji, kółko bio-chemiczne i trening siatkówki! I ty mi
śmiesz wmawiać, że jestem leniwa? - wrzasnęła rudowłosa
powodując, że jej głos był słyszalny w promieniu kilometra,
nawet dwóch. Rzuciła torbą o podłogę i usiadła na łóżku. - a
ty mi każesz jeszcze sprzątać ten burdel? Nie możesz zakasać
rękawów i sam się za to wziąć?
Seth i Nat stali z założonymi rękoma i zmarszczyli czoła. Pierwszy odezwał się Seth.
- Spokojnie, poprosiłem Cię tylko o to, żebyś wyrzuciła śmieci. Po drugie, nie krzycz tak, bo ludzie też chcą mieć trochę spokoju. A po trze...
- A po trzecie zaprosiłem Ci gościa! - przerwał mu jego kompan.
Zapadła chwilowa cisza. Cała trójka patrzyła się na siebie; Nathaniel uśmiechnął się szeroko, puki jeszcze miał zęby, Seth spuścił wzrok a Lauren... ona chyba nie do końca zrozumiała o co chodziło.
- Gościa? - dopytała.
- Owszem.
- Jakiego.
- A noo...
- No dawaj!
- A no spotkałem Naomi i powiedziałem jej, że może do nas wpaść...
Dziewczyna schowała twarz w dłoniach.
- Jak to Naomi?
- No przecież to jest twoja przyjaciółka..
- I człowiek demolka w jednym! - dodała zbulwersowana. Wstała i rozglądała się po pokoju. Podeszła do swojego biurka i zaczęła przerzucać stosiki notatek, kartka po kartce. W sumie to nie było jasne czy czegoś szukała, czy po prostu myślała nad sytuacją. Cicha dalej trwała, przerywana jedynie szelestem kartek, których było naprawdę dużo. W końcu jednak rudowłosa spojrzała się na swojego przyjaciela i mruknęła.
- No dobrze, ale masz jej pilnować.
Nathaniel spojrzał się na Setha i szeroko uśmiechnął, dając do zrozumienia, że się bardzo cieszy.
- Dobrze, proszę szanowną panią tego pokoju! Nic złego się tu nie zdarzy. Chociaż, mam lepszy pomysł. Chodźmy wszyscy do naszego pokoju.
Lauren oczywiście przystała na ten pomysł. Była bardzo zadowolona, że jej rzeczy pozostaną w nienaruszonym stanie, a tornado przejdzie w pokoju chłopaków. Wtedy dopiero zobaczą, jak to jest. Pomimo, że ona była uradowana, to Seth nie wyglądał na takiego ucieszonego tym pomysłem, co zauważył jego współlokator. Wziął więc przyjaciela pod rękę i mruknął mu do ucha
- Chodź, najdroższy przyjacielu mojego serca, musimy chyba pomówić trochę na osobności.
Po czym wyszli z pokoju.
Lauren na początku nie wiedziała co jej kolega chce zrobić, lecz grube, męskie głosy przebijały się przez jej drzwi, dzięki czemu usłyszała całą rozmowę. Położyła się na łóżku, aby rozprostować trochę kręgosłup. Słuchała ich rozmowy jakby oglądając dobrą komedię, chichotała i śmiała się. Ta dwójka była nie do podrobienia! Jeden cwaniaczek i drugi niedoświadczony laik, który słuchał tylko porad swojego współlokatora, który niestety nie zawsze miał rację. Ale najważniejsze, że nawet jeśli się nie uda, to oni śmieją się ze swoich porażek, zamiast płakać.
Po jakiś 15 minutach oboje weszli do pokoju z głupawymi uśmieszkami na twarzach.
- To, to... to ja się pójdę wyczesać.... i zmienić skarpetki! - krzyknął, po czym wyszedł prędko z pokoju, podskakując.
- Ale się napaaaaaalił – powiedział Nathaniel, szturchając rudą ramieniem. Widać było, że bym z siebie bardzo zadowolony. Zapowiadał się niezły ubaw.
- Tak właściwie, to było was słychać przez drzwi, ale w pewnym momencie się pogubiłam. Co mu nawciskałeś? - zapytała zaciekawiona dziewczyna.
- A wiesz, opowiedziałem mu o naszej koleżance, trochę ubarwiając niektóre rzeczy. Powiedziałem, że nie ma chłopaka, a jest świetną laską. W dodatku, że jest w jej typie.
- Tak, bo przecież ona uwielbia stukniętych chemików, do tego nerdów bez życia i zmieniających bieliznę raz na tydzień, którzy gdy boją się dziewczyn.
- Ciii – szepnął – nie musi o niczym wiedzieć.
***
Było koło siódmej, kiedy trójka przyjaciół usłyszała kroki. Głośne, ciężkie kroki, szuranie i dzwonienie klamer. Wszyscy siedzieli już w pokoju chłopaków, zabijając czas grą w karty. Nie byli specjalnie przyszykowani. Poszli do sklepu po sok pomarańczowy i ciastka, co by było co przegryźć. Jedynie Seth przebrał się i uczesał swoje zwykle nieoswojone loki. Trzeba było przyznać, że wyglądał całkiem całkiem, jednak w środku to był dalej ten sam denerwujący, upierdliwy i zdziwaczały chłopak.
Ktoś zapukał do drzwi.
- To pewnie ona – powiedział Nathaniel wstając, aby powitać gościa. Jednak zanim zdążył to zrobić to drzwi otworzyły się, a w nich stanęła ciemnowłosa dziewczyna, ubrana w ciężkie, skórzane buty, podziurawione rurki, czarną bluzkę z nazwą (zapewne) ulubionego zespołu i skórzanej kurtce z klamrami.
- No witam wszystkich! Lauren, Nathan i... i.... no właśnie...
- Seth! Na... nazywam się Seth! - krzyknął chłopak, oszołomiony na widok ślicznej szatynki.
Bo jednak trzeba było przyznać, że pomimo iż Naomi była postrzelona to nadrabiała to urodą. Miała przepiękne, kryształowo niebieskie oczy, które zawsze były mocno podkreślone kredką i eyelinerem, do tego proste, grube i gęste brązowe włosy. Rzucający się dość w oczy piercing nie odejmował -a wręcz przeciwnie – dodawał uroku. A przynajmniej w oczach jej przyjaciół. Rodowłosej Lauren zawsze podobały się jej ozdoby, lecz ona za bardzo boi się bólu i mogła tylko zazdrościć. Ogólnie dziewczyna nie była zbyt wysoka. Właściwie, to była kurduplem, lecz nadrabiała swoim przeogromnym charakterkiem.
- Miło mi cię poznać – powiedziała, ale już bez zbędnej radości w głosie – to co, co tam u was? Robimy imprezę?
- Ledwo weszłaś do pokoju! - odezwała się Lauren, próbując ściągnąć na siebie uwagę przyjaciółki.
Seth i Nat stali z założonymi rękoma i zmarszczyli czoła. Pierwszy odezwał się Seth.
- Spokojnie, poprosiłem Cię tylko o to, żebyś wyrzuciła śmieci. Po drugie, nie krzycz tak, bo ludzie też chcą mieć trochę spokoju. A po trze...
- A po trzecie zaprosiłem Ci gościa! - przerwał mu jego kompan.
Zapadła chwilowa cisza. Cała trójka patrzyła się na siebie; Nathaniel uśmiechnął się szeroko, puki jeszcze miał zęby, Seth spuścił wzrok a Lauren... ona chyba nie do końca zrozumiała o co chodziło.
- Gościa? - dopytała.
- Owszem.
- Jakiego.
- A noo...
- No dawaj!
- A no spotkałem Naomi i powiedziałem jej, że może do nas wpaść...
Dziewczyna schowała twarz w dłoniach.
- Jak to Naomi?
- No przecież to jest twoja przyjaciółka..
- I człowiek demolka w jednym! - dodała zbulwersowana. Wstała i rozglądała się po pokoju. Podeszła do swojego biurka i zaczęła przerzucać stosiki notatek, kartka po kartce. W sumie to nie było jasne czy czegoś szukała, czy po prostu myślała nad sytuacją. Cicha dalej trwała, przerywana jedynie szelestem kartek, których było naprawdę dużo. W końcu jednak rudowłosa spojrzała się na swojego przyjaciela i mruknęła.
- No dobrze, ale masz jej pilnować.
Nathaniel spojrzał się na Setha i szeroko uśmiechnął, dając do zrozumienia, że się bardzo cieszy.
- Dobrze, proszę szanowną panią tego pokoju! Nic złego się tu nie zdarzy. Chociaż, mam lepszy pomysł. Chodźmy wszyscy do naszego pokoju.
Lauren oczywiście przystała na ten pomysł. Była bardzo zadowolona, że jej rzeczy pozostaną w nienaruszonym stanie, a tornado przejdzie w pokoju chłopaków. Wtedy dopiero zobaczą, jak to jest. Pomimo, że ona była uradowana, to Seth nie wyglądał na takiego ucieszonego tym pomysłem, co zauważył jego współlokator. Wziął więc przyjaciela pod rękę i mruknął mu do ucha
- Chodź, najdroższy przyjacielu mojego serca, musimy chyba pomówić trochę na osobności.
Po czym wyszli z pokoju.
Lauren na początku nie wiedziała co jej kolega chce zrobić, lecz grube, męskie głosy przebijały się przez jej drzwi, dzięki czemu usłyszała całą rozmowę. Położyła się na łóżku, aby rozprostować trochę kręgosłup. Słuchała ich rozmowy jakby oglądając dobrą komedię, chichotała i śmiała się. Ta dwójka była nie do podrobienia! Jeden cwaniaczek i drugi niedoświadczony laik, który słuchał tylko porad swojego współlokatora, który niestety nie zawsze miał rację. Ale najważniejsze, że nawet jeśli się nie uda, to oni śmieją się ze swoich porażek, zamiast płakać.
Po jakiś 15 minutach oboje weszli do pokoju z głupawymi uśmieszkami na twarzach.
- To, to... to ja się pójdę wyczesać.... i zmienić skarpetki! - krzyknął, po czym wyszedł prędko z pokoju, podskakując.
- Ale się napaaaaaalił – powiedział Nathaniel, szturchając rudą ramieniem. Widać było, że bym z siebie bardzo zadowolony. Zapowiadał się niezły ubaw.
- Tak właściwie, to było was słychać przez drzwi, ale w pewnym momencie się pogubiłam. Co mu nawciskałeś? - zapytała zaciekawiona dziewczyna.
- A wiesz, opowiedziałem mu o naszej koleżance, trochę ubarwiając niektóre rzeczy. Powiedziałem, że nie ma chłopaka, a jest świetną laską. W dodatku, że jest w jej typie.
- Tak, bo przecież ona uwielbia stukniętych chemików, do tego nerdów bez życia i zmieniających bieliznę raz na tydzień, którzy gdy boją się dziewczyn.
- Ciii – szepnął – nie musi o niczym wiedzieć.
***
Było koło siódmej, kiedy trójka przyjaciół usłyszała kroki. Głośne, ciężkie kroki, szuranie i dzwonienie klamer. Wszyscy siedzieli już w pokoju chłopaków, zabijając czas grą w karty. Nie byli specjalnie przyszykowani. Poszli do sklepu po sok pomarańczowy i ciastka, co by było co przegryźć. Jedynie Seth przebrał się i uczesał swoje zwykle nieoswojone loki. Trzeba było przyznać, że wyglądał całkiem całkiem, jednak w środku to był dalej ten sam denerwujący, upierdliwy i zdziwaczały chłopak.
Ktoś zapukał do drzwi.
- To pewnie ona – powiedział Nathaniel wstając, aby powitać gościa. Jednak zanim zdążył to zrobić to drzwi otworzyły się, a w nich stanęła ciemnowłosa dziewczyna, ubrana w ciężkie, skórzane buty, podziurawione rurki, czarną bluzkę z nazwą (zapewne) ulubionego zespołu i skórzanej kurtce z klamrami.
- No witam wszystkich! Lauren, Nathan i... i.... no właśnie...
- Seth! Na... nazywam się Seth! - krzyknął chłopak, oszołomiony na widok ślicznej szatynki.
Bo jednak trzeba było przyznać, że pomimo iż Naomi była postrzelona to nadrabiała to urodą. Miała przepiękne, kryształowo niebieskie oczy, które zawsze były mocno podkreślone kredką i eyelinerem, do tego proste, grube i gęste brązowe włosy. Rzucający się dość w oczy piercing nie odejmował -a wręcz przeciwnie – dodawał uroku. A przynajmniej w oczach jej przyjaciół. Rodowłosej Lauren zawsze podobały się jej ozdoby, lecz ona za bardzo boi się bólu i mogła tylko zazdrościć. Ogólnie dziewczyna nie była zbyt wysoka. Właściwie, to była kurduplem, lecz nadrabiała swoim przeogromnym charakterkiem.
- Miło mi cię poznać – powiedziała, ale już bez zbędnej radości w głosie – to co, co tam u was? Robimy imprezę?
- Ledwo weszłaś do pokoju! - odezwała się Lauren, próbując ściągnąć na siebie uwagę przyjaciółki.
- Dziewczyno, jak ja cię dawno nie
widziałam, zmieniłaś się od ostatniego razu, kiedy się
spotkałyśmy. Każda z nas jest zajęta swoimi sprawami i nie
miałyśmy okazji, żeby pogadać, poszaleć jak za starych, dobrych
czasów...
- Oj co racja, to racja.
Szatynka zdjęła kurtkę, powiesiła ją na wieszaku i od razu poczuła się jak u siebie. Podeszła do lustra i poprawiła włosy, zarzucając je do tyłu. Seth w tym czasie siedział w miejscu i nie odrywał oczu od nowopoznanej, śliniąc się przy każdym jej ruchu jak pies Pawłowa.
- W sumie to prawie bym o czymś zapomniała... - mruknęła, odchodząc od lustra i podchodząc do wieszaka z jej kurtką. Wszyscy usłyszeli brzękot szkła i nagle Naomi wyciągnęła z wewnętrznej kieszeni pół litrową butelkę czystej wódki. Wszystkich zatkało.
- Ale.. jak? Przecież tutaj nie wpuszczają z alkoholem! - zapytała zdziwiona Lauren.
- Wmieszałam się akurat w grupę uczniów, którzy wchodzili. Było ich tam tylu, że nawet mnie nikt nie zauważył. Nie sprawdzili nawet czy jestem z tego akademika. To co.. kto pierwszy?
- Oj co racja, to racja.
Szatynka zdjęła kurtkę, powiesiła ją na wieszaku i od razu poczuła się jak u siebie. Podeszła do lustra i poprawiła włosy, zarzucając je do tyłu. Seth w tym czasie siedział w miejscu i nie odrywał oczu od nowopoznanej, śliniąc się przy każdym jej ruchu jak pies Pawłowa.
- W sumie to prawie bym o czymś zapomniała... - mruknęła, odchodząc od lustra i podchodząc do wieszaka z jej kurtką. Wszyscy usłyszeli brzękot szkła i nagle Naomi wyciągnęła z wewnętrznej kieszeni pół litrową butelkę czystej wódki. Wszystkich zatkało.
- Ale.. jak? Przecież tutaj nie wpuszczają z alkoholem! - zapytała zdziwiona Lauren.
- Wmieszałam się akurat w grupę uczniów, którzy wchodzili. Było ich tam tylu, że nawet mnie nikt nie zauważył. Nie sprawdzili nawet czy jestem z tego akademika. To co.. kto pierwszy?